ul. Zgierska 2/8, 91-002 Łódź


dr n. med. Zygmunt Trojanowski

specjalista chorób wewnętrznych i diabetologii


dietetyk - Urszula Sobiecka-Trojanowska
porady dietetyka w zakresie chorób cywilizacyjnych

Zapisy nr tel.: 602-395-601

PRYWATNY GABINET LEKARSKI

ul. Zgierska 2/8, 91-002 Łódź


dr n. med. Zygmunt Trojanowski
specjalista chorób wewnętrznych i diabetologii

dietetyk - Urszula Sobiecka-Trojanowska
porady w zakresie chorób cywilizacyjnych

PRYWATNY GABINET LEKARSKI

Dziesięć rewelacyjnych produktów spożywczych

Jajka – zawsze były uważane za zdrowe i pożywne, dopóki w latach 70-tych nie wypowiedziano wojny cholesterolowi, który w sporym stężeniu występuje w żółtku. Dziś jajko wraca do łask, bo jego wartość odżywcza jest bezkonkurencyjna. Żadne naukowe badania nie potwierdziły bezpośredniej zależności między jedzeniem jajek a poziomem cholesterolu. Obecne w jajku lecytyna i wielonienasycone kwasy tłuszczowe omega-3 pomagają pozbyć się cholesterolu i obniżają poziomu trójglicerydów we krwi.

WHO (Światowa Organizacja Zdrowia) dopuszcza jedzenie 10 jajek tygodniowo, łącznie z tymi użytymi do kotletów, ciast, makaronu. Według polskich dietetyków i kardiologów osoby zdrowe mogą jeść 1 jajko dziennie. Ale ten, kto ma podniesiony poziom cholesterolu - maksymalnie 2-3 jaja tygodniowo (właściwie żółtka, bo białka można jeść bez ograniczeń). Zasada jest taka, że im więcej spożywamy warzyw, owoców, a mniej potraw obfitujących w tłuszcze zwierzęce, tym częściej możemy pozwolić sobie na jajko. Okazuje się, że jajka, a konkretnie ich żółtka, mają silnewłaściwości przeciwutleniające. Dwa surowe żółtka są niemal dwukrotnie silniejszym antyoksydantem niż jabłko - zawierają tyle samo substancji przeciwutleniających co 35 gram żurawiny. Oprócz antyoksydantów jajka zawierają bowiem również białko, witaminy, składniki mineralne i lecytynę. Przeciwutleniające właściwości żółtek sprawiają, że jajka są ważne w profilaktyce chorób układu krążenia oraz nowotworów. Jajka to doskonałe źródło minerałów, witamin z grupy B i rozpuszczalnych w tłuszczach witamin A, D, E. Dlatego poprawiają wygląd skóry i wzmacniają kości. Pod względem składu aminokwasów, czyli związków białkowych, jaja są najdoskonalszym produktem pochodzenia zwierzęcego. Do tego stopnia, że służą za punkt odniesienia przy badaniu wartości innych białek. Aby jednak w pełni skorzystać z odżywczych właściwości jajek należy je... spożywać na surowo. Ale tylko żółtka! Gotowanie lub smażenie jajek zmniejsza ich właściwości utleniające o połowę. Jajka ugotowane na miękko są lżej strawne niż ugotowane na twardo, ścięte na parze – niż usmażone na tłuszczu. Białko jest łatwiej trawione niż żółtko – mogą je jeść osoby na diecie lekkostrawnej. Jajka zakwaszają organizm, więc najlepiej łączyć je z zasadotwórczymi warzywami, np. ze szczypiorkiem.


Łosoś – po­dob­no naj­zdrow­szy jest ten z kry­sta­licz­nie czy­stych wód Ala­ski. Nie­ste­ty w Pol­sce jest trud­nosią­gal­ny, dla­te­go też mu­si­my za­do­wo­lić się nor­we­skim ło­sosiem ho­dow­la­nym. Tak czy siak – warto. Łosoś bo­wiem ob­fi­tu­je w kwasy tłusz­czo­we ome­ga-3, któ­rych zna­cze­nie dla na­sze­go or­ga­ni­zmu jest trud­ne do prze­ce­nie­nia. Ob­ni­ża­ją one ry­zy­ko za­cho­ro­wań na raka, chro­nią przed cho­ro­ba­mi serca, dzia­ła­ją prze­ciw­za­pal­nie, a nawet po­ma­ga­ją w le­cze­niu de­pre­sji. Poza tymi do­bro­dziej­stwa­mi łosoś ma do za­ofe­ro­wa­nia pa­kiet cen­nych wi­ta­min (m.in. D, E, B12, B6), a także takie mi­ne­ra­ły jak selen, fos­for, ma­gnez, potas oraz jod, nie­ wspo­mi­na­jąc o war­to­ścio­wym biał­ku.

Kasza jaglana – uzy­ski­wa­na jest z prosa i po­dob­no pa­mię­ta czasy neo­li­tu. Od nie­daw­na od­bu­do­wu­je swoją po­zy­cję w pol­skiej kuch­ni.  Gości w niej od wielu wie­ków, ale w ostat­nich de­ka­dach zo­sta­ła zmar­gi­na­li­zo­wa­na przez inne no­śni­ki wę­glo­wo­da­nów jak ma­ka­ro­ny, ziem­nia­ki czy kaszę jęcz­mien­ną. Jest to o tyle dziw­ne, że jest to naj­zdrow­sza z kasz. Naj­bar­dziej lek­ko­straw­na i je­dy­na o wła­ści­wo­ściach za­sa­do­twór­czych. Ta ostat­nia cecha jest szcze­gól­nie istot­na dla osób z pro­ble­ma­mi grzy­bi­czy­mi i no­wo­two­ro­wy­mi, które mają za­kwa­szo­ny or­ga­nizm. Małe, zło­ci­ste zia­ren­ka za­wie­ra­ją moc wi­ta­min z grupy B, m.in. tia­mi­nę, ry­bo­fla­wi­nę czy kwas fo­lio­wy, a także le­cy­ty­nę i rzad­ką w pro­duk­tach spo­żyw­czych krze­mion­kę, która ma ko­rzyst­ny wpływ na stawy oraz wy­gląd wło­sów i pa­znok­ci. Co ważne, kasza ja­gla­na nie za­wie­ra glu­te­nu, na­da­je się więc do spo­ży­cia przez osoby cier­pią­ce na ce­lia­kię.



Quinoa – znana też jako ko­mo­sa ry­żo­wa lub proso boliwijskie. Po­cho­dzi ze sto­ków Andów i choć na­zy­wa­na jest świę­tym zbo­żem Inków, to, bo­ta­ni­cy kla­sy­fi­ku­ją ją jako pseu­do­zbo­że. Nie jest bo­wiem trawą, jak na zboże przy­sta­ło, ale wy­twa­rza ziar­na bo­ga­te w skro­bię. Jest zaliczana do tzw. „superfoods”, czyli niezwykle zdrowych i korzystnych dla naszego organizmu produktów. Od kilku lat coraz więcej się o niej mówi i pisze, a fascynacja nią rośnie z roku na rok. Należy do tej samej rodziny co buraki i szpinak, spokrewniona jest też z równie zdrowym amarantusem.

Co cie­ka­we, oprócz wę­glo­wo­da­nów qu­inoa za­wie­ra także duże ilo­ści biał­ka zło­żo­ne­go z wszyst­kich nie­zbęd­nych dla czło­wie­ka ami­no­kwa­sów, dla­te­go po­le­ca­na jest w die­cie we­gań­skiej. Mogą ją spo­ży­wać rów­nież osoby z ce­lia­kią, bo, po­dob­nie jak kasza ja­gla­na, „zboże Inków” nie za­wie­ra glu­te­nu. Ziar­na ko­mo­sy to także bo­ga­te źró­dło wap­nia, fos­fo­ru i że­la­za. Dzięki obecności saponin komosa wykazuje działanie przeciwalergiczne, przeciwzapalne i immunostymulujące.

Len – sie­mię lnia­ne wielu oso­bom ko­ja­rzy się z galaretowatym na­pa­rem o od­py­cha­ją­cej woni. Jed­nak len w sztu­ce ku­li­nar­nej przy­bie­ra wiele po­sta­ci – od ślu­zo­wa­te­go ma­ce­ra­tu, przez ape­tycz­ne pra­żo­ne na­sio­na po olej lnia­ny. Ten ostat­ni to fan­ta­stycz­ne źró­dło łatwo przy­swa­jal­nych kwa­sów ome­ga-3 i pod­sta­wa diety we­dług dr Jo­han­ny Bu­dwig, która przy­pi­sy­wa­ła mu nie­mal cu­dow­ne wła­ści­wo­ści lecz­ni­cze. Szko­puł w tym, że więk­szość im­por­to­wa­nych do Pol­ski zia­ren lnu tych zba­wien­nych związ­ków za­wie­ra znacz­nie mniej niż nasze tra­dy­cyj­ne od­mia­ny tej ro­śli­ny. Warto więc ku­po­wać sie­mię i jego pro­duk­ty ze spraw­dzo­nych, pol­skich upraw. Nie­za­leż­nie od za­war­to­ści kwa­sów omega, wodne wy­cią­gi z lnu dzia­ła­ją osła­nia­ją­co na żołą­dek i za­le­ca­ne są oso­bom cier­pią­cym na nad­kwa­so­tę oraz cho­ro­bę wrzo­do­wą.


Kurkuma – pod­sta­wa kuch­ni in­dyj­skiej. Ce­nio­na przez zwo­len­ni­ków me­dy­cy­ny al­ter­na­tyw­nej na całym świe­cie, w ostat­nim cza­sie zdo­by­wa rów­nież serca pol­skich „ga­stro­nau­tów”. Za zło­ci­stą barwę tej przy­pra­wy od­po­wia­da kur­ku­mi­na – pig­ment o sil­nym dzia­ła­niu an­ty­sep­tycz­nym i prze­ciw­u­tle­nia­ją­cym, a zatem rów­nież an­ty­ra­ko­wym. Ten ak­tyw­ny barw­nik ma rów­nież wła­ści­wo­ści oczysz­cza­nia wą­tro­by, a także spo­wal­nia­nia cho­ro­by Al­zhe­ime­ra. W me­dy­cy­nie chiń­skiej i ajur­we­dyj­skiej kur­ku­ma od ty­się­cy lat sto­so­wa­na jest do le­cze­nia in­fek­cji i sta­nów za­pal­nych, ale od­kry­wa ją rów­nież me­dy­cy­na kon­wen­cjo­nal­na. Jak usta­li­li nie­daw­no ame­ry­kań­scy na­ukow­cy, kur­ku­mi­na blo­ku­je en­zy­my od­po­wia­da­ją­ce za roz­wój nie­któ­rych ro­dza­jów no­wo­two­rów.

Imbir – Bar­dziej znany kuzyn kur­ku­my (obie ro­śli­ny na­le­żą do ro­dzi­ny im­bi­ro­wa­tych). Po­cho­dzi z po­łu­dnio­wej Azji, upra­wia­ny jest rów­nież w Au­stra­lii, Afry­ce, na Ka­ra­ibach i sta­no­wi po­pu­lar­ną przy­pra­wę w wielu kuch­niach świa­ta. Wy­stę­pu­je w kilku od­mia­nach, z któ­rych naj­bar­dziej po­pu­lar­na to imbir le­kar­ski. W Pol­sce do­stęp­ny jest w for­mie sprosz­ko­wa­nej lub w po­sta­ci bul­wia­stych kłą­czy o cha­rak­te­ry­stycz­nym, lekko cy­tru­so­wym aro­ma­cie i ostrym smaku. We­dług me­dy­cy­ny chiń­skiej imbir ma silne wła­ści­wo­ści roz­grze­wa­ją­ce – szcze­gól­nie gdy spo­ży­wa­ny jest w for­mie na­pa­ru. Imbir dzia­ła też an­ty­bak­te­ryj­nie i prze­ciw­za­pal­nie, dla­te­go też zna­ko­mi­cie spraw­dza się w przy­pad­ku prze­zię­bień. Po­nad­to ob­ni­ża po­ziom cho­le­ste­ro­lu we krwi, zwięk­sza pro­duk­cję te­sto­ste­ro­nu, mo­bi­li­zu­je układ od­por­no­ścio­wy i po­bu­dza krą­że­nie.

Brokuł – jego za­le­ty za­chwa­lał So­kra­tes, za­ja­dał się nim rów­nież Ju­liusz Cezar.  Może nie do końca tak to było, jed­nak pewne jest, że bro­kuł upra­wia­ny był już przez sta­ro­żyt­nych Gre­ków i Rzy­mian. Poza nie­za­prze­czal­ny­mi wa­lo­ra­mi sma­ko­wy­mi ro­śli­na ta z ro­dzi­ny ka­pu­sto­wa­tych sta­no­wi źró­dło licz­nych an­ty­ok­sy­dan­tów, z któ­rych naj­waż­niej­szym jest sul­fo­ra­fan. Zwią­zek ten po­ma­ga rów­nież me­ta­bo­li­zo­wać obce sub­stan­cje, sprzy­ja­jąc de­tok­sy­ka­cji or­ga­ni­zmu, a także po­wstrzy­mu­je wzrost bak­te­rii He­li­co­bac­ter Py­lo­ri, wy­wo­łu­ją­cej wrzo­dy żo­łąd­ka.

Bro­kuł sta­no­wi także bo­ga­te źró­dło wi­ta­mi­ny K, od­po­wia­da­ją­cej za krze­pli­wość krwi i ha­mu­ją­cej roz­wój nie­któ­rych no­wo­two­rów. Po­nad­to zie­lo­ny kuzyn ka­la­fio­ra za­wie­ra kem­fe­rol – zwią­zek z grupy fla­wo­no­idów, który osła­bia dzia­ła­nie aler­ge­nów na or­ga­nizm ludz­ki.

Spirulina – to han­dlo­wa nazwa... cy­ja­no­bak­te­rii, czyli sinic, sprze­da­wa­nych w po­sta­ci ta­ble­tek, prosz­ku lub płat­ków. Służy jako po­karm dla ryb, dro­biu, a od pew­ne­go czasu rów­nież ludzi – w związ­ku ze swo­imi nad­zwy­czaj­ny­mi war­to­ścia­mi od­żyw­czy­mi. Sucha spi­ru­li­na skła­da się w około 60 % z biał­ka, za­wie­ra­ją­ce­go kom­plet­ny ze­staw ami­no­kwa­sów eg­zo­gen­nych, czyli ta­kich, któ­rych or­ga­nizm ludz­ki nie jest w sta­nie sa­mo­dziel­nie wy­two­rzyć. Jest ono nieco gor­szej ja­ko­ści niż to po­cho­dze­nia zwie­rzę­ce­go, jed­nak po­sia­da więk­szą war­tość od bia­łek ro­ślin­nych. To jed­nak do­pie­ro po­czą­tek zalet spi­ru­li­ny, która za­wie­ra moc mi­ne­ra­łów i wi­ta­min. W jej skła­dzie che­micz­nym znaj­dzie­my m.in. selen, wapń, chrom, miedź, ma­gnez, man­gan, cynk, że­la­zo, potas, kwasy li­no­le­no­we, wi­ta­mi­ny z grupy B oraz wi­ta­mi­ny C, D, A, E – a to jesz­cze nie wszyst­ko. Dzię­ki tej „koń­skiej dawce” sub­stan­cji od­żyw­czych spi­ru­li­na wpły­wa ko­rzyst­nie na sze­reg funk­cji or­ga­ni­zmu, wzmac­nia jego wi­tal­ność i wspo­ma­ga le­cze­nie roz­ma­itych cho­rób prze­wle­kłych.

Czosnek – przez jed­nych ko­cha­ny, przez in­nych znie­na­wi­dzo­ny – mało kogo po­zo­sta­wia obo­jęt­nym. To król przy­praw pol­skiej kuch­ni, a za­ra­zem po­strach wszel­kich cho­rób se­zo­no­wych. Choć przy­był do nas z Chin, to jed­nak dziś jego pol­ska od­mia­na pod wzglę­dem wa­lo­rów sma­ko­wych prze­wyż­sza tę z Pań­stwa Środ­ka.  Ro­dzi­my czo­snek można roz­po­znać po fio­le­to­wych za­bar­wie­niach na skór­ce i so­czy­stych, mniejszych ząb­kach. Specjaliści podkreślają, że czosnek chiński  jest mniej aromatyczny, a przede wszystkim zawiera mniej allicyny (substancji bakteriobójczej), która uwalnia  się w czasie rozdrabniania warzywa. Chińskie odmiany mają też mniej olejków eterycznych i innych cennych substancji.  Ta po­spo­li­ta ro­śli­na ma nie­sa­mo­wi­tą moc ochro­ny na­sze­go zdro­wia. Dzię­ki dwu­siarcz­ko­wi dwu­ali­lu, który po spo­ży­ciu prze­kształ­ca się w ali­cy­nę, czo­snek sku­tecz­nie daje odpór bak­te­riom, zwal­cza też stany za­pal­ne. We­dług badań sprzed kilku lat ali­cy­na wspo­ma­ga rów­nież de­tok­sy­ka­cję jelit i po­śred­nio chro­ni przed ra­kiem tego na­rzą­du. Czo­snek ma rów­nież silne dzia­ła­nie prze­ciw­grzy­bi­cze, sta­no­wi zatem pierw­szą linię obro­ny w die­cie osób cier­pią­cych na can­di­dę. Last but not least – pi­kant­ne ząbki zmniej­sza­ją po­ziom złego cho­le­ste­ro­lu i ko­rzyst­nie wpły­wa­ją na serce.

Polecane nowości na stronie