Błędny paradygmat współczesnej medycyny
Nie trudno spostrzec, że aktualne standardy medyczne
w wielu dziedzinach medycyny praktycznej skoncentrowane są, na medykacji
farmakologicznej, stymulowanej przez koncerny farmaceutyczne, raczej niezainteresowane
rozwojem medycyny prewencyjnej. Wiedza o możliwościach wpływu na przebieg
chorób poprzez: środowisko bytowania chorego, jego grupę wsparcia, sposób
kształtowania i realizacji prozdrowotnego trybu życia, pozostaje w środowiskach
medycznych słabo zaakcentowana i z trudem przebija się do świadomości samych
chorych. Z mojego podwórka spostrzegam na co dzień, jak bardzo lekarze
skoncentrowani są na doraźnym paliatywie lekowym (uśmierzaniu dolegliwości) lub
działaniach interwencyjnych, niestety bez wpływu na polepszenie prognozy na
przeszłość. Holistyczne (wielowątkowe) działania pozafarmakologiczne pozwalają
znacznie lepiej leczyć ludzi w chorobach przewlekłych i nieuleczalnych, niż
tylko poprzez farmakologiczne postępowanie objawowe. Anachroniczne inskrypcje w
epikryzie karty wypisowej ze szpitala lub w rubryce dalsze wskazania lecznicze,
iż chory ma się dalej leczyć w oparciu o 3-4 poradnie specjalistyczne, jest
tylko przyznaniem się do faktu, że nic nie możemy dla tego chorego więcej
zrobić. Możemy zapisywać tylko duże ilości leków, które na ogół bardzo
toksycznie interferują w organizmie chorego i przyśpieszają nieodwracalność
procesu odchodzenia. Dzisiejsze środowiska opiniotwórcze to w większości
technokraci medyczni, którzy spierają się wokół jednego tematu, mianowicie,
jakie zestawy leków, w jakich sytuacjach klinicznych i na jakim poziomie
zaawansowania wydłużają czas przeżycia i dają mniejsze ryzyko komplikacji
zakończonych zgonem chorego.