Jak opiniują profesjonaliści z zakresu leczenia choroby cukrzycowej
Abstrakty z, EASD, które otrzymałem w prezencie, utwierdziły mnie w przekonaniu, że nihil sub sole, a koryfeusze diabetologii ponownie odkrywają Amerykę w odniesieniu do strategii leczenia w typie 2. Wejście w szczegóły w odniesieniu do wczesnego insulinowania w typie 2 choroby cukrzycowej: dlaczego tak, dlaczego nie, są interesujące i stworzyły sytuacje, z którą każdy z nas indywidualnie w odniesieniu do konkretnego chorego musi się uporać.
J.L.Leahy : Insulin early in type 2 diabetes. Guntram Schernthanon : Insulin late in type 2 diabetes. Za wczesnym wdrażaniem insulinowania w typie 2 choroby cukrzycowej (przegląd 29 badań klinicznych) przemawiają uzyskane cele: HbA1c<7% aż u 41%; hipoglikemia w ciągu roku na chorego 6; wzrost ciężaru ciała 1,75kg przy średniej dawce insuliny 0,48j/kg ciężaru ciała/dobę. Przeciw: przeważnie wyjściowa otyłość u chorych z cukrzycą typu 2 z następowym jeszcze większym przyborem; ryzyko niedocukrzeń znacznie zwiększone, niekoniecznie łagodnych; możliwość inicjacji czy akceleracji nowotworów (cz. wzrostowy); pomimo lepszego wyrównania, nie ma przełożenia na zmniejszenie ryzyka CVD i śmiertelności. Omówiono 7 istotnych czynników przy ustalaniu celu i sposobu leczenia hiperglikemii przy pomocy insuliny w typie 2. Przy czym autorzy prac dzielą chorych na adherentnych i non compliance (niewspółpracujących). Czynniki te, to: postawa chorego, co do przewidywanych wyników leczenia; ryzyko ciężkich niedocukrzeń; czas trwania choroby; średnia długość przewidywanego czasu przeżycia; koincydencja innych poważnych schorzeń; objawy niewydolności tętnic; dostępność do grupy wsparcia.
Dyskutowany był również profil farmakogenetyczny chorych z typem 2 co do korzyści lub pogorszenia po wdrożeniu insulinowania w typie 2. Ostatnie odkrycia z zakresu epigenetyki, czynią te dywagacje dość spekulatywne.
Rozważane były terapie złożone 3 i 4 lekowe. W wielu okolicznościach mimo wskazań do terapii wielolekowej, chory z wiadomych względów musi być leczony wyłącznie insuliną. Każdy chory jest inny. Co więcej. Konstelacje i konfekcje lecznicze u tego samego chorego prawie nigdy nie pozostają constans. To wymusza życie, to empiria, jak w szachach, optymalna decyzja lecznicza wymaga prób i błędów, nikt nie jest omnipotentny. To, co jest optymalne i tolerowane przez jednego chorego, dla drugiego w ogóle się nie sprawdza. To tak gwoli farmakoterapii, jeżeli chcieć zostawić na boku metody pozafarmakologiczne, według mnie stanowiące conditio sine qua non skutecznego leczenia farmakologicznego.
Wielokrotnie zdarza nam się aktualizować leczenie nie dlatego, że chorzy byli źle leczeni, ale dlatego, że sytuacja kliniczna chorego uległa zmianie. Kiedy choroba wymyka się pacjentowi spod kontroli leczenie zmieniam, nie tylko i nie przede wszystkim majstrując przy lekach. Chory nie ma już czasu, a trzeba przełamać glukotoksyczność. Od strony farmakologicznej konieczna jest insulina z lub bez leków doustnych. Jednocześnie interweniujemy u rodziny, przywołujemy żony na dywanik, które z braku wiedzy i umiejętności źle gotują pro cukrzycowo. Zwalczamy papierosy, wódkę i akinetyczny styl życia. Opinie chorych po krótkiej wstawce leczenia de novo są nieraz zabawne „moja trzustka doktorze chyba buksowała w miejscu, a teraz znowu podaje insulinę, pan to wszystko poodstawiał, zmieniłem jedzenie i przywykłem do codziennego treningu mięśniowego i nadal jest dobrze”.
Zasady tranzycji z poradni pediatrycznych do poradni internistycznych, pisze prof. Szadkowska. Osobliwa ta „tranzycja” jakby polski odpowiednik „przejście” chorych z typem 1 z opieki diabetologicznej z poradni pediatrycznej do internistycznej było mniej precyzyjne. Szanowna Pani Profesor zakłada, że chory z tytułu wieku idzie w inne ręce, oczywiście według niej gorsze, bo jakieś „internistyczne”. Zakłada zatem, że diabetolodzy ludzi dorosłych (w poradniach diabetologicznych gdzie chory z tytułu wieku trafia) to dla niej interniści, którzy nie umieją leczyć typu1. Powołuje się na wyniki badań opiewające na gorsze wykładniki tej opieki po wypisaniu podopiecznego spod opiekuńczych skrzydeł diabetologów pediatrycznych. Skąd Pani Profesor to wie, skoro dalej nie leczy, jakie jest jej źródło informacji o wskaźnikach wyrównania u chorych poza jej zasięgiem? Oto oni, pediatrzy diabetologiczni mają jedynie monopol na dobre wyrównanie chorych z typem 1. Pewnie teraz zechcą szkolić nas „internistów” jak z tym spadkiem postępować. Według mojej opinii trafiający do mnie młodzi dorośli z ośrodków pediatrycznych, bardzo często wymagają korekt lub zmian leczenia, co niekoniecznie przemawia za wnioskiem, że źle leczą a raczej, że sytuacja kliniczna chorego zmienia się i wymaga okresowych zmian. Pisze tak: pogorszenie wyników wyrównania metabolicznego choroby i zwiększone ryzyko rozwoju przewlekłych powikłań cukrzycy, ma swoje źródło w nabytych brakach umiejętności prawidłowej samokontroli cukrzycy – w braku reedukacji. Osobliwe to określenie „nabyte braki”, koń by się uśmiał. Nie zaniechanie, nie zatracanie, czy zapominanie umiejętności prawidłowej kontroli, której strażnikami byli oczywiście oni – pediatrzy diabetologiczni. Zatem lecząc młodych dorosłych z typem 1 choroby cukrzycowej po Pani Profesor poczułem się „brakarzem”, dzięki nam diabetologom ludzi dorosłych, mniej starannym i dokładnym w swojej posłudze dla chorych, oni nabywają te „braki”. Przypominam, że my lekarze jesteśmy zawsze po tej samej stronie w postępowaniu z chorymi i takie dzielenie na lepszych i gorszych lekarzy jest sprzeczne z interesem naszych podopiecznych.