Ile trzeba płacić w aptece za paski do samokontroli cukrzycy?
Pytanie: Czy istnieją jakieś regulacje dotyczące wypisywania pasków pacjentom w zależności od typu cukrzycy czy ilości przyjmowanej insuliny?
Odpowiedź: Ani od typu ani od ilości insuliny. Wyłącznie od krotności insulinowania/dobę, zatem od 3x w górę paski do glikemii z 1 kropli krwi z palca do wszystkich zaakceptowanych przez NFZ glukometrów taksacja jest na R, poniżej lub w ogóle po udokumentowaniu jakiegokolwiek typu na 30%. Specjalista ma uprawnienie do zapisania ilości pasków indykacyjnych do krwi i moczu na okres do 3 miesięcy po udokumentowaniu, również na recepcie, ilości zużywanych pasków dziennie razy 3 miesiące, o ile taki termin następnej wizyty wyznaczy. Do oznaczania glukozy i acetonu w moczu do samokontroli paski są na 30% (płatność w tym przypadku do 6 zł za 50 pasków). Paski do monitorowania glikemii w krwi pełnej włośniczkowej lub osoczu (upewnij się czy glukometr przelicza) muszą być otaksowane, bowiem różnica pomiędzy 30% a R to 10 zł na 50 paskach. Nieprecyzyjnie wyliczona ilość pasków zużywanych przez chorego w okresie do 3 miesięcy i bez wskazania stopnia refundacji skazuje chorego na spory wydatek, z czego niektórzy farmaceuci niestety skwapliwie korzystają. Kodeks dobrych usług aptecznych jest w takich przypadkach haniebnie ignorowany. Wielokrotnie, wobec nieuczciwego procederu o rzekomych uchybieniach na recepcie w odniesieniu do pasków, (że nie wspomnę o analogach insulin) identyfikując się z niskim lub bardzo niskim poziomem życia moich podopiecznych jestem zmuszony włączyć "wywiadownię" i tracić czas na niekoniecznie budujące dialogi z aptekarzami (niestety często w obecności chorego w gabinecie). Nie jest żadnym pocieszeniem, że w większości naciągaczami (chorego na dodatkowe spore wydatki) są technicy farmacji. Równie często jest i odwrotnie, tzw. nieuczciwe uszczęśliwianie chorego na siłę (z nieznanych mi powodów), że rzekomo na ten czy inny asortyment dla cukrzyków należy się pełna lub częściowa refundacja, jakiej lekarz nie uwzględnił. Taki proceder z wyrachowania lub nieznajomości obowiązujących zasad refundacji w tym przypadku pasków ma uwiarygodnić aptekę i zdezawuować lekarza, jako niekompetentnego partacza. W chorym narasta frustracja, (bo dlaczego ma przepłacać, skoro tak twierdzi farmaceuta i jest powodem pieniaczego teatrum przed i w samym gabinecie lekarza - ręce opadają). Do nieuczciwych praktyk aptecznych w obie strony dochodzi nagminnie, przyznaję, dość często wyłącznie z głupoty. Jednak jest coś na rzeczy, skoro w odniesieniu do najdroższych analogów niektóre firmy zdecydowały się na opakowania z pojedynczym wkładem do wstrzykiwaczy (chodzi o wciskanie choremu, wbrew ordynacji na recepcie, pełnego opakowania). To też jest chore, bowiem lekarz wydaje czek bankowy i jest bankierem, a zadowolony z siebie NFZ pracuje nami i ma haka dla wulgarnego szantażowania polując na błędy, jakie są nie od uniknięcia, jeżeli ktoś z nas lekarzy nie świeci równolegle online w szybkiej ścieżce, co komu, z jaką refundacją należy się. To jest dzielenie biedy, jak przysłowiowy włos na czworo. Sztuczna "ściema" wokół refundacji asortymentu wydawanego za receptą w tym przypadku diabetycznego, skutkuje poczuciem niepewności i obawy u nie specjalisty. Najwyższy czas abyśmy my lekarze zobligowani do taksacji i uczciwi aptekarze ustalili jakiś nieformalny, ale akceptowalny etycznie konsensus, stanowiący odpór dla nieuczciwych praktyk, także ze strony samych pacjentów. Chwilami mam nieodparte wrażenie, że tak wiele osób "rżnie głupa" i wmawia diabłu cholerę, dla osiągania osobistych nienależnych korzyści materialnych. Można w tych okolicznościach łatwo dojść do wniosku, że wszyscy usiłują okpić wszystkich. Mimo to nie traćmy nadziei.