Jogurty

Wysoko przetworzona żywność ma to do siebie, że często stara się udawać naturalną i klienci dają się oszukać. Segment jogurtów jest szczególnie narażony na oszustwa marketingowe, szczególnie poprzez opakowanie (hasła o zawartości owoców, kolorowe owocowe opakowanie) jak również ogólnie przyjęty standard, że jogurt to samo zdrowie. Konsumenci chcą i mają prawo do rzetelnej informacji w sprawach dotyczących zdrowia. Wykazano, iż nie istnieje istotny związek pomiędzy zapadalnością na cukrzycę a spożywaniem produktów nabiałowych. Jedna z tzw. naukowych prac wysnuła wniosek, że spożywanie 28 g jogurtu dziennie (?) zmniejsza ryzyko zachorowania na cukrzycę typu 2 o 18%. Autorzy przypuszczają, że przyczyną jest pozytywne antyoksydacyjne działanie bakterii probiotycznych zawartych w jogurtach. To już nadużycie. Przyjęty aksjomat współczesnej medycyny głosi, że każde działanie antyoksydacyjne to wielka korzyść zdrowotna, co oczywiście jest nieprawdą i są badacze, którzy uważają takie twierdzenia za mistyfikację. W znanym mi piśmiennictwie z zakresu mikroflory bakteryjnej przewodu pokarmowego nikt nie podnosi tego akurat niby dobroczynnego postulatu. Francuski Dyrektoriat Generalny ds. Konkurencji, Spraw Konsumenckich oraz Walki z Oszustwami (DGCCRF) zwrócił się do Francuskiej Agencji ds. Bezpieczeństwa Sanitarnego Żywności (AFSSA) z prośbą o ocenę dowodów naukowych uzasadniających twierdzenia umieszczane na etykiecie fermentowanego mleka zawierającego między innymi kultury bakterii Lactobacillus casei. Reklama głosiła, że bakterie zawarte w jogurtach wspomagają regularne funkcjonowanie przewodu pokarmowego, a napoje te podnoszą odporność organizmu. AFSSA zażądała zmiany treści na opakowaniu na: produkt może uczestniczyć w procesie wzmacniania naturalnych sił obronnych organizmu i że ewentualne oczekiwane korzystne działanie produktu jest uzasadnione naukowo tylko w okresie przyjmowania produktu i ustaje bardzo szybko po zaprzestaniu spożycia. Producenci jednak nie mają się o co martwić, ponieważ ich specyfiki są trzy razy droższe od „zwykłych” jogurtów czy kefiru, a mimo to, dzięki pseudoreklamie sprzedają się dobrze. Jogurty probiotyczne, podobnie jak jogurt naturalny, kefir i maślanka, zawierają żywe kultury bakterii . Truskawkowe, bananowe, o smaku brzoskwini i marakui – sklepowe półki dosłownie uginają się pod ciężarem jogurtów. Jednak w większości owoców prawie nie ma! W niektórych smak tworzą wyłącznie sztuczne aromaty albo zagęszczone soki, a w najlepszych – zaledwie 9 g owoców na 100 g jogurtu. Wartość odżywcza i zdrowotna takich jogurtów jest mizerna. 250 g sklepowego jogurtu może zawierać ok. 30 g cukru. Stosowane w nich zagęstniki, np. skrobia modyfikowana, syrop fruktozowo-sojowy czy glukozowo-fruktozowy nie są składnikami pożądanymi i mogą przyczyniać się do destabilizacji równowagi cukrowej i generować dolegliwości dyspeptyczne z zaparciami włącznie. Białko serwatkowe to zaś nic innego jak odtłuszczone mleko w proszku, które hamuje przyswajanie witamin i wapnia. Jogurt można zrobić samemu. Oto prosty przepis: niepasteryzowane mleko przelewamy do dużego naczynia. Następnie dodajemy kapsułki z probiotykiem kupionym w aptece. Jeśli w probiotyku są ich miliony – dajemy 2-3 kapsułki. Mleko z probiotykiem musi postać 2-3 dni w ciepłym miejscu z dostępem powietrza. Na koniec owoce miksujemy lub tniemy w kostkę i dodajemy do jogurtu. Jeżeli nie mamy czasu – kupujmy jogurt naturalny, do którego wrzucamy owoce, a następnie zblendować. Można taki napój przygotować wieczorem i wstawić do lodówki, aby mieć do śniadania. Przygotowywanie zdrowego posiłku nie zajmuje więcej czasu niż niezdrowego. Wszystko to kwestia podejścia i chęci zmiany.