Trwają przepychanki a prominentni diabetolodzy ostro lobbują za inkretynami

Leki inkretynowe mają od dawna pozytywną opinię AOTM jednak resort zdrowia uważa, że są zbyt drogie. Agencja Oceny Technologii Medycznych (AOTM) uznała za zasadne objęcie refundacją dwóch leków z grupy analogów GLP-1 (liraglutydu i eksenatydu) dla wybranej grupy chorych z cukrzycą typu 2 z dużą otyłością (BMI>35). Warunkiem jest obniżenie kosztów refundacji analogów GLP-1 do poziomu kosztów leczenia insulinami, wobec tego postępowanie w tej sprawie zostało zawieszone na wniosek producentów tych leków. AOTM uznał za zasadne objęcie refundacją kilku innych doustnych leków inkretynowych z grupy inhibitorów DPP4, wszakże pod warunkiem znacznego obniżenia ich ceny. Sytuacja jest patowa, wszyscy umywają ręce i wykazują dobrą wolę, tylko ci wredni i chciwi producenci nie chcą się zgodzić na nasze, proponowane im ceny.
Polskie Towarzystwo Diabetologiczne chce przygotowuje narodowy program walki z cukrzycą i zbiera 100 tys. podpisów pod obywatelskim projektem ustawy. Projekt programu będzie złożony w Sejmie 14 listopada, w Światowy Dzień Cukrzycy. Dotychczasowe doświadczenia z takich narodowych programów zmagań z chorobami cywilizacji spaliły na panewce. Ludzie nie są tacy jak my chcielibyśmy, aby byli i bez motywacji uderzającej po kieszeni lub utratą pracy nie będą się stosowali do naszych porad. W Danii i Finlandii nałożono wyższy podatek na produkty spożywcze zawierające wysoki poziom szkodliwych tłuszczów, nadmiar cukrów prostych i chemii spożywczej. Holandia i kraje skandynawskie nałożyły obowiązek na obywateli z nadwagą lub otyłością pod karą finansową przeszkolenia u pielęgniarki lub edukatora, co powinni zrobić, żeby na cukrzycę nie zachorować. Są to porady finansowane w ramach ubezpieczenia. W innych krajach, gdzie chory nie uczestniczy obligatoryjnie w szkole prewencji wtórnej schorzeń cywilizacyjnych musi płacić większą składkę ubezpieczeniową. Także nasz system opieki nad chorymi na cukrzyce jest postawiony na głowie. W Wielkiej Brytania chory na cukrzycę rzadko odwiedza lekarza, a sposób leczenia czy dietę na bieżąco konsultuje z pielęgniarką. Tam ciężar codziennej opieki został przeniesiony na pielęgniarki posiadające specjalizację z diabetologii.
W Polsce nie prowadzi się perspektywicznych działań profilaktycznych. Podjęcie takich działań przyniesie efekty za 10-15 lat. Narodowy program przeciwdziałania chorobom cywilizacyjnym - gdzie uwzględniono cukrzycę - i na prewencję pierwotną i wtórną przeznaczono około 3 mln zł nie może to zmienić w sposób istotny złej statystyki i negatywnych prognoz. Potrzebne jest około 300 mln zł. Chorych na cukrzycę przybywa, szacuje się, że za kilka lat będzie ich w Polsce ponad 3 mln. Mimo to diabetologia nie jest atrakcyjna dla szpitali czy NZOZ-ów. NFZ hańbiąco mało płaci za świadczenia diabetologiczne, co przypomina dzielenie ludzkiej biedy. Finansuje się jedynie procedury lekarskie, a edukacja jest aktem dobrej woli i nie jest odrębnie kontraktowana. Nie mamy rejestru chorych na cukrzycę w Polsce. Recepty na leki realizuje ok. 2 mln pacjentów z cukrzycą typu 2, a kolejny milion nie wie, że choruje. Zapadają na nią coraz młodsze osoby, rośnie liczba młodych Polaków z nadwagą. Po wprowadzeniu list refundacyjnych współpłacenie przez diabetyków za leczenie wyraźnie wzrosło. Dziś jedzenie jest wszędzie. Możemy je dostać w kiosku czy na stacji benzynowej, wszędzie dystrybutory pełne śmieci jedzeniowych. Produkty te zawierają głównie cukry proste i tłuszcze. Tłuszcz jest bowiem nośnikiem smaku i wszystko, co go zawiera lepiej smakuje. W gramie tłuszczu jest jednak zarazem najwięcej kilokalorii. Dwa razy więcej niż w białku. Coraz trudniej kupić dobrą żywność, ludzie coraz częściej spożywają jedzenie niskiej jakości, bo jest tańsze. Niestety jesteśmy leniwi. Korzystamy z ruchomych schodów, wyjeżdżamy windą a porady lekarskie o konieczności codziennej godzinki dla zdrowia słuchamy jak bajki o żelaznym wilku. Z jednej strony dostarczamy sobie olbrzymiej ilości kalorii, z drugiej – nasze życie stało się niezwykle wygodne i promujące minimalny wysiłek. Jesteśmy w stanie podjechać 200 metrów samochodem do sklepu, w którym kupimy majonez. Obecnie WHO postrzega otyłość pokarmową jako największy problem zdrowotny współczesnej ludzkości. A przecież jeszcze nie tak dawno był to głód.