PTD zaprasza do udziału w XV Zjeździe Naukowym Polskiego Towarzystwa Diabetologicznego

Trzeba przyznać, że program jest bardzo ambitny, strach pomyśleć jak w naszych realiach ciągle kulejącej ochrony zdrowia przejść od teorii do praktyki dnia codziennego. Zespoły diabetologiczne zmagają się na co dzień z niskim poziomem życia, ludzką biedą. Niestety PTD w tym nie pomoże. Szczególnie interesujący i zarazem wirtualny wydaje się temat nowych kierunków w leczeniu choroby cukrzycowej typu 2 w obliczu nikłej dostępności przeciętnego polskiego cukrzyka do tzw. „przełomowych” nowych leków: GLP-1, DPP-4, SGLT-2 na drodze do indywidualizacji leczenia.

Leki te w bogatej części Unii już się „przełamały” na stronę jednych z wielu leków stosowanych w terapii skojarzonej typu2, tylko, że za znacznie większą cenę. Efekty ich stosowania są łagodnie mówiąc mniejsze niż się spodziewano, ale jest przynajmniej z czego wybierać i tworzyć coraz to bardziej skomplikowaną drabinę terapeutyczną w formie rekomendacji i zaleceń. To myślenie życzeniowe opiniotwórczego gremium nie na wiele się zdaje w obliczu szarej rzeczywistości dnia codziennego. Ale idziemy z postępem, heureza też się na coś przydaje jako nauka o wynajdywaniu sposobów prowadzących do rozwiązania postawionego problemu jak leczyć polskiego pacjenta z zespołem metabolicznym, aby go broń Boże ...nie przeleczyć rzecz jasna. Dowiedzieliśmy się ostatnio, że sztuczna trzustka ani przeszczepianie wysp trzustkowych na większa skalę nie będą przełomem w diabetologii. Zaglądam ciekawie do programu to może „przełomem” będzie monitorowanie stanu zdrowia chorego na odległość i sterowanie przez lekarza pompą insulinową w niezwykle wydajnym i niezawodnym systemie cyfrowym w polskiej ochronie zdrowia. Włos się jeży na głowie, można się „pochlastać”, wszyscy jesteśmy cyborgami. Wróćmy wszakże na ziemię, oto idzie „stare - nowe” i już wiemy, że nie nowoczesne leki, ale zmiana stylu życia społeczeństwa na prozdrowotny rozstrzygną w walce z cukrzycą i jej powikłaniami. Władza twierdzi, że nadal słaba jest wykrywalność cukrzycy i zbyt mało pacjentów jest leczonych intensywnie. W leczeniu cukrzycy kluczowe znaczenie ma pierwsze 10 lat. Przepraszam od rozpoznania, czy zachorowania, o którym chory nie wie przez lata, że zapytam konsultanta krajowego w moim rzemiośle? Nie jest prawdą, że poziom hemoglobiny glikowanej w Polsce nie jest brany pod uwagę jako kryterium rozpoznania, ponieważ brakuje nam standardów dotyczących tego badania. Brakuje nam pieniążków panowie, ot co, nawet dla grup ryzyka. Odkrywaniem Ameryki jest stwierdzenie, że zbyt wielu diabetyków jest hospitalizowanych i należy stawiać na leczenie ambulatoryjne. Choroby przewlekłe lepiej leczyć w ambulatoryjnej opiece specjalistycznej. Tak to jasne, ale w jakiej? Walczymy od 20 lat o stworzenie Krajowego Rejestru Pacjentów z Cukrzycą oraz opracowanie przez ministra zdrowia we współpracy ze środowiskiem diabetologów, pacjentów oraz NFZ, ZUS, Instytutem Zdrowia Publicznego - PZH i Agencją Oceny Technologii Medycznych (AOTM) długofalowej ,,Strategii prewencji i leczenia cukrzycy w Polsce”. Niestety kończy się jak zawsze na napinaniu muskułów. Coraz większy strumień środków przekazywanych na diabetologię nie przynosi widocznych efektów, za dużo hospitalizacji i amputacji, za mało profilaktyki i edukacji. Szeroko rozumiana profilaktyka powinno być głównym celem zmian w organizacji opieki diabetologicznej w naszym kraju. Jest źle, bo jesteśmy najbiedniejszym regionem w Unii Europejskiej, duże bezrobocie, niska świadomość potrzeby dbania o zdrowie itd. Ale jacy my lekarze jesteśmy wspaniali, posiedliśmy wysoką świadomość co do poszukiwania i diagnozowania pacjentów chorujących na cukrzycę. Dlatego może być już tylko lepiej. Tymczasem toczymy wojnę z fast foodami, słodzonymi napojami, absencją uczniów na lekcjach WF, pijaństwem, nikotynizmem, abnegacją ruchową, lenistwem i jeden Bóg raczy wiedzieć, z czym jeszcze. Gdzie są wojownicy: edukatorzy, dietetycy, wszechstronnie wyszkolone z pierwszej linii pielęgniarki diabetologiczne. Lipa! Nie ma i nie będzie, dopóki te osoby nie będą opłacane, każda oddzielnie, przez płatnika. W tych okolicznościach uprawiać ten zawód to szaleństwo, gdyby nie fakt, że jest to pasjonująca historia.