Zmiana paradygmatu leczenia – czy my jej chcemy?

Zmiana paradygmatu leczenia schorzeń cywilizacyjnych: nie jak eskalować i „wzmacniać” leczenie dokładając leki wedle algorytmów i rekomendacji, ale jakie wyartykułowane cele lecznicze są do osiągnięcia, aby leki mogły być odstawione, jak się to dzieje dla przykładu po operacjach bariatrycznych, gdy cukrzyca cofa się i zanika. Dotychczasowa drabina terapeutyczna rekomendowana przez PTD tchnie pesymizmem, może być już tylko gorzej. Choroba cukrzycowa czy zespół metaboliczny muszą postępować i dawać pogorszenie ogólnego stanu zdrowia lub przynieść nieuchronne komplikacje narządowe. To jest psychologicznie źle ustawione, lekarzom i pacjentom podpowiada, że trzeba się liczyć z postępem choroby, a to implikuje dalsze koszty leczenia skojarzonego. Tymczasem wcale tak nie musi być, cukrzycę można zaleczyć. Od początku terapia celowana na określone indywidualnie i wyartykułowane na piśmie cele lecznicze. Zadanie jest wielowątkowe, długotrwałe i wymaga wsparcia, często przebudowy całego stylu życia i systemu wartości, a punkt ciężkości leży po stronie metod pozafarmakologicznych. Leki farmakologiczne dają chwilową spektakularną poprawę, więc po co się męczyć. Lekarz i pacjent robią do siebie oko, „jest lepiej”. Kontakt ich jest powierzchowny i obie strony nie zgłębiają istoty problemów leczniczych, powiem więcej, one nie mogą być przedmiotem negocjacji, bo nie ma na to czasu podczas standardowej wizyty diabetologicznej. W ten sposób redukujemy się do roli zręcznych „zapisywaczy leków”, a chorych to jak najbardziej zadawala. Nie są badani, nie są rozliczani. Nadal „jedzą, piją, lulki palą”. Organizacje pozarządowe, które statutowo powinny spełnić rolę wspierania i nauczania prozdrowotnego stylu życia, same się od tej roli zwolniły i przyjęły postawę roszczeniową. Zdumiewa mnie pokrętna mowa naukowców, którzy są specjalistami od tworzenia sofizmatów (sztuka „odwracania kota ogonem”) i całkowicie zapomnieli o brzytwie Ockhama (w wyjaśnianiu spraw dąż do prostoty i nie mnóż bytów). Oto opiniotwórczy diabetolog w felietonie pod tytułem: „Wizja głupcze, a nie rewizja”, obraża i pomawia lekarza odpowiedzialnego za poprawę funkcjonowania systemu ochrony zdrowia w Polsce za „złą wolę nieudacznika”, który jest ślepy na argumenty „światłych” lekarzy. Krytyka jest konieczna, każdy, kto ją uprawia powinien mieć swoją koncepcję i wizję poprawy stanu systemu lub jego zmiany. Prezes PTD dużo pisze „politycznie”, czytaj populistycznie: bo nie ma leków na liście NFZ oczywiście i niezmiennie przełomowych, bo lekarze są ubezwłasnowolnieni przez nakazowo-zakazowy system rozdzielczy itd. Rzeczywiście jest to swoista kwadratura koła, gdzie takie eseje osób strojących się w togę Katona i bijących się w nie swoje piersi nic nie wnoszą nowego, bowiem nie podpowiadają rozwiązań na podstawowe strukturalne pytania o system adekwatny dla kraju na dorobku. Swoją drogą jestem ciekaw, jak na miejscu ministra radziliby sobie najwięksi jego oponenci. Bardzo łatwo jest w tej sytuacji popaść w niełaskę ludu, bo z pustego i Salomon nie naleje. O wszystko można pomawiać ministra naszego resortu tylko nie o postawę nieetyczną czy złą wolę lub głupotę. To się nie godzi panie prezesie. Polskie fora internetowe to ściek, a internauci uważają, iż mogą obrazić każdego. „It's the economy, stupid” hasło pod którym Bill Clinton wygrał wybory w tym przypadku nie można uznać za metaforę. Prezes PTD obraża ministra swojego resortu w bezpośrednim ataku ad personam. To się nie godzi, to nie jest merytoryczna dyskusja.  Nobles obliquae, nieprawdaż panie prezesie PTD?