Uchylono negatywne opinie i restrykcje dotyczące rosiglitazonu, leku uznanego za przełomowy w poprzedniej dekadzie w leczeniu cukrzycy typu 2

25.10.2013 FDA( federalna agencja bezpieczeństwa leków i żywności) w USA powiadomiła, że uchyla (proponowałbym tak przetłumaczyć „lift”) restrykcje bezpieczeństwa, które narzuciła w 2011 roku na rosiglitazon. Z lekiem tym wiązano olbrzymie nadzieje na poprawę losu milionów cukrzyków z typem 2 choroby w stopniu nawet większym niż się to czyni w odniesieniu do inkretynomimetyków (GLP-1 i DPP-4) dzisiaj. Piszący te słowa na kilku międzynarodowych zjazdach był świadkiem jak bardzo luminarze diabetologii zaprzęgnięci do rydwanu sukcesu firmy producenckiej dawali głowę, że lek jest rewelacyjny i przełomowy w leczeniu DMT2.

Ta mantra, niestety powtarza się co dekadę, a diabetologiczni prestidigitatorzy wyciągają coraz to nowego króliczka z cylindra. Oczekiwano tej decyzji po czerwcowym komunikacie doradczego komitetu ekspertów opartej na nowych danych, które zasugerowały, że lekarstwo nie musi być tak szkodliwe jak dotychczas uznawano i  zniesiono restrykcje polegające na tym, że tylko specjalnie zarejestrowane apteki mogły wydawać lek Avandia na receptę, za podpisem, iż chorzy dobrze zrozumieli niepożądane skutki uboczne jak i zagrożenia wynikające z jego zażywania. Dr Janet Słonka dyrektor Centrum FDA's do oceny badań przydatności leków w terapii wypowiedział się w tej sprawie: „chorzy z DMT2 przyjmujący rosiglitazon nie mieli większego ryzyka zawału serca czy nagłej śmierci tego pochodzenia w porównaniu z chorymi, którzy byli na standardowych terapiach przeciwcukrzycowych”. Nie wszyscy jednak kompetentni eksperci podzielają ten pogląd, że jest to rzeczywiście aktualna naukowa wiedza o ryzykach i korzyściach ze stosowania tego leku. Po pierwsze producent leku GlaxoSmithKline domagał się tej zmiany na podstawie dodatkowych badań klinicznych falsyfikujących (odwracających) dotychczasowy wniosek, że ryzyko z jego stosowania jest większe od korzyści dla chorego. Koncerny farmaceutyczne prowadzą tego typu badania aż do skutku i nie mają obowiązku wykazywania wyników negatywnych. Dr Steven Nissen, główny specjalista w Klinice Kardiologii w Cleveland w 2007 roku po analizie protokołów 42 niezależnych badań wykazał, że rosiglitazon jest zbyt niebezpieczny z powodu zwiększonego ryzyka zawału serca i niewydolności krążenia. Po tym raporcie FDA wydała takie restrykcje bezpieczeństwa, że praktycznie wyeliminowała lek z rynku, z czym producent od początku oczywiście nie zgadzał się, przedkładając swoje wyniki metaanaliz. Konkludując poniedziałkową decyzję FDA, Nissen powiedział: „Niniejsza decyzja nie jest w interesie publicznym i nie wprowadza jakiegoś ładu w zawirowaniach wokół tego leku. Z mojego punktu widzenia ta decyzja jest raczej dziwaczna biorąc pod uwagę wnioski innej podgrupy badaczy, którzy miesiąc po czerwcowym komunikacie postawili mniej zachęcające dla zdjęcia restrykcji wnioski i ostrzeżenia, których dotychczas nie brano pod uwagę. Tak naprawdę ta decyzja więcej mówi o FDA niż o leku”. Z kolei Dr Bob Eckel, poprzedni prezydent amerykańskiego towarzystwa kardiologicznego beznamiętnie oświadczył, że to jest decyzja oparta na aktualnych dowodach. Jednak obaj, zarówno Nissen, jak i Eckel zgodzili się, że to nie przełoży się na zwiększone zastosowanie rosiglitazonu w leczeniu DMT2, ponieważ po pierwsze lek jest już przestarzały, po drugie zbyt wiele negatywnych opinii o braku bezpieczeństwa przy stosowaniu Avandii zostało rozpowszechnionych aby ten raport mógł coś zmienić. Ten raport nie będzie miał żadnych praktycznych implikacji. Kto będzie używał ten lek, skoro kolegium lekarzy rodzinnych w USA musi chronić także własną kieszeń i reputację, bez niepotrzebnego nikomu narażania się na oskarżenia chorych? Inny znany ekspert dr Ronald Tamler powiedział: „Decyzja FDA jest nieistotna w praktyce klinicznej. Pacjenci dość się naczytali o zagrożeniach od 2007 roku i teraz wbrew decyzji FDA ten niepokój nagle ich nie opuści. Tym bardziej, że inny lek z tej grupy pioglitazon (Actos) jest dostępny na normalnych zasadach po dużo niższym koszcie."

 

Wszystko to da się zrozumieć, jeżeli wziąć pod uwagę, że rosiglitazon (Avandia) był hitem i szlagierem w nowoczesnym wówczas podejściu do przełamywania insulinooporności i po intensywnej kampanii reklamowej przyniósł producentowi GlaxoSmithKline  3,2  miliarda dolarów zysku ze sprzedaży w 2006 roku. Nie oznacza to, że ta grupa leków jest jakąś ślepą uliczką w diabetologii. Na naszych oczach dokonuje się wciąż ewolucja agonistów PPAR-γ tiazolidynedionów (TZD). Ta klasa leków przeciwcukrzycowych obejmowała kiedyś pioglitazon, roziglitazon, cyglitazon i troglitazon. Większość z nich została usunięta z rynku ze względu na hepatotoksyczność, zwiększenie masy ciała, dodatni bilans wodny, zagrożenie guzem pęcherza moczowego i wiele innych. W obie strony, zarówno rola ligandów jak i antagonistów PPAR gamma pozostaje kontrowersyjna. Na obecnym etapie ich syntezy, leczenie nimi przypomina próby naprawiania szwajcarskiego zegarka przy pomocy obucha siekiery. Niestety, nie są to leki selektywne i bezpieczne. Ostrzeżenie już było, oto grupa glitazarów wielce obiecująca w diabetologii, (o której pisałem na tej stronie) nagle została znokautowana. Pierwszy przedstawiciel muraglitazar okazał się niewypałem. Aleglitazar nowa cząsteczka z grupy podwójnych agonistów receptorów PPARα/γ, ma wyważone zdolności do swoistego wiązania się z obu typami receptorów (PPARα/γ), które odróżniają ją od poprzednich cząsteczek glitazaru i wykazują multipotencjalne, wielokierunkowe korzystne działania metaboliczne. Tymczasem próba podniesienia z desek znokautowanego rosiglitazonu, o czym triumfująco donoszą niektórzy badacze, przypomina raczej próbę reanimowania trupa. Od dawna wielu lekarzy spostrzega dziwaczną manierę u wielu polskich koryfeuszy diabetologii, entuzjastycznie wypowiadających się na temat wirtualnych, bardzo kosztownych leków, (bo nie stosowanych w Polsce) do leczenia DMT2, które w dalszym spostrzeganiu albo wypadają z obiegu z powodu ich toksyczności, albo znajdują swoje pomocnicze miejsce w terapii jako dodatek do diety i aktywności mięśniowej.