Cenowe qui, pro, quo – za pseudoleki o działaniu zbliżonym do placebo, ale za to z logo PTD

Kwas alfa-liponowy, to antyoksydant o multipotencjalnych właściwościach. Chroni przed działaniem wszystkich czynników utleniających i wzmacnia działanie innych przeciwutleniaczy - m.in. witamin C i E. Rozpuszcza się w wodzie i w tłuszczach, działa zarówno na poziomie błon komórkowych, jak też w samych komórkach. Dawał wielką nadzieję przed 20 laty w objawowym leczeniu polineuropatii kończyn dolnych. Aktualnie jego pozycja w uśmierzaniu dolegliwości neuropatycznych, w tym bardzo dotkliwym późnym powikłaniu cukrzycy jest zaledwie pomocnicza.

Jeżeli ktoś chciałby zważyć na podstawie Medline i innych baz danych medycznych opartych na IBM (medycynie opartej na faktach), ile jest prac potwierdzających a ile negujących korzystne działanie tej substancji w łagodzeniu dolegliwości ze strony stóp neuropatycznych w przebiegu choroby cukrzycowej, to wyjdzie mu „fifty - fifty”. Za sztandarowy preparat z logo PTD o nazwie Thiogamma 600 (30szt.) trzeba zapłacić 73,29 zł. Wszakże ten sam związek chemiczny tj. kwas alfa-liponowy sprzedawany jako suplement diety kosztuje 1/3 tego, co niby oryginalny lek Thiogamma. Pomijam już fakt, że mega dawki antyoksydantów z różnych względów nie są polecane, one po prostu nie sprawdziły się, a możliwość toksycznych oddziaływań wraz ze wzrostem dawki znacznie wzrasta. Dla przykładu popularny suplement diety ALAnerv zawierający w swoim składzie kwas alfa-liponowy 300mg + selen+gr.vitamin B+vit E+olej z ogórecznika lekarskiego zawierający 22% kwasu gamma-linolenowego (30 kaps.) kosztuje 53,90 zł. Gdyby chcieć zapisywać te substancje pojedynczo, jako leki, kosztowałoby to krocie. No, ale suplement diety nie ma przecież logo PTD.

 

Oto inny przykład bardzo pouczający. Chorzy na ogół nie chcą tańszych zamienników, chociaż farmaceuci są do tego zobligowani i na ogół tak proponują. Wynika to z faktu, że chory ma zaufanie do swojego doktora, który wie, co robi i zapisuje właściwy lek na jego chorobę. Często swoją niechęć do zamiany (chociaż nie ma żadnego racjonalnego uzasadnienia, aby chory płacił znacznie więcej kiedy mógłby płacić znacznie mniej) chorzy motywują współpracą z lekarzem leczącym, jego kompetencjami, wyrażają lęk przed niepożądanymi skutkami zaaplikowania im tańszego odpowiednika itp. Osobiście podejrzewam, że nie wynika to ze złej woli nas lekarzy, lecz słabego rozeznania w kalkulacji koszt - skuteczność przy danym medykamencie jaki chcemy zastosować, a przecież sprawa jest prosta (laptop i mobilny internet, jeżeli nie ma stałego łącza).  Mając rozeznanie w poziomie życia naszych podopiecznych musimy liczyć się z ich możliwościami finansowymi i pod tym kątem ustawiać leczenie farmakologiczne. Nie możemy być źródłem frustracji i deprywacji potrzeb naszych podopiecznych, tylko dlatego, że w stopniu rażąco niewystarczającym posiadamy wiedzę, co do rzeczywistej odpłatności za leki wedle listy refundacyjnej NFZ, jak i poza nią. Stary - nowy lek gliklazyd w konfekcji o przedłużonym działaniu Diaprel MR 30mg (60szt.) kosztuje na ryczałt chorego z cukrzycą DMT2 - 25,41 zł, ale jego tańszy odpowiednik Symazide MR 30mg (60szt.) kosztuje chorego 12,01 zł. Apeluję do koleżanek i kolegów, aby pod tym kątem kalkulowali medykację farmakologiczną dla chorego.