Farmakoekonomia w chorobie cukrzycowej typu 2 – blaski i cienie

Obecnie na leczenie cukrzycy przeznacza się w Polsce rocznie 10% publicznych wydatków na opiekę zdrowotną, czyli ok. 2-4 mld zł. 25% tej kwoty stanowią koszty leczenia powikłań cukrzycy, bowiem jedynie 28% pacjentów ma prawidłowo kontrolowaną chorobę. Co roku wydatki na terapię pacjentów cukrzycowych w skali globalnej pochłaniają 470 mld dolarów. Międzynarodowa Federacja Diabetologiczna szacuje, że w ciągu najbliższych 17 lat wzrosną do poziomu 595 mld dolarów.

W USA zarejestrowano nowe leki inkretynowe z grupy inhibitorów DPP-4: alogliptynę i preparaty złożone alogliptyny z pioglitazonem i alogliptyny z metforminą. Zatwierdzone leki wobec ich małej skuteczności w monoterapii przebadano również w terapiach skojarzonych z insuliną oraz pochodnymi sulfonylomocznika. W przypadku kombinacji alogliptyny z metforminą wykazano obniżenie HbA1c o 0,5% w stosunku do monoterapii metforminą. Preparat złożony alogliptyny oraz pioglitazonu wykazał 0,4 do 0,6% niższy poziom HbA1c w stosunku do pacjentów poddanych monoterapii pioglitazonem oraz w stosunku do monoterapii samą alogliptyną. To w nieco innym świetle przedstawia skuteczność tych leków, niż to się oficjalnie u nas przyjmuje.

Lęki Narodowego Funduszu Zdrowia, że będzie on musiał zrefundować leczenie inhibitorami DPP-4 wszystkim pacjentom z cukrzycą typu 2 są według prof. L. Czupryniaka nieuzasadnione: „leki te są stosowane w Europie i na świecie, otrzymuje je 1,5-5% wszystkich chorych, nie ma powodów, aby Polska była cukrzycowym dinozaurem”. Inny prominentny diabetolog twierdzi, że „inkretynomimetyki i inhibitory DPP-4 stanowią przełom w leczeniu choroby cukrzycowej typu 2 na zachodzie, tylko nie u nas”. Nakłady NFZ związane z refundacją grupy inhibitorów DPP-4 dla chorych na cukrzycę typu 2 w Polsce można szacować na 68,6-88,5 mln zł w pierwszym i 168,9-193,4 mln zł w drugim roku refundacji. Oszacowano, że w przypadku wprowadzenia refundacji wszystkich preparatów inhibitorów DPP-4 dostępnych w Polsce jednocześnie, ich udział w całkowitym rynku leków przeciwcukrzycowych wyniesie 1,33-1,72% w pierwszym roku i 3,12-3,57 w drugim roku. Oto opiniotwórczy specjaliści opowiadają po stronie pacjentów i domagają się refundacji inhibitorów DPP-4, (dlaczego nie inkretynomimetyków skoro obniżają masę ciała leczonego?) i pewnie mają rację. Nieskrępowany dostęp do wszystkich farmakoklinicznych grup leków przeciwcukrzycowych po realistycznej cenie wynikającej z refundacji jest konstytucyjnym i niezbywalnym prawem chorego.

Osobiście uważam, że jest jeszcze druga strona medalu. Mianowicie domaganie się i pogoń za nowymi generacjami leków i ich postaciami złożonymi jest dowodem słabości dotychczasowego paradygmatu systemowego podejścia do schorzeń cywilizacyjnych ich prewencji i leczenia. Pogoń za nowościami, które i owszem, dopóki pacjent jest leczony nieadekwatnie do ich ceny polepszają wykładniki wyrównania cukrzycy, dając szansę na mniejsze zagrożenie odległymi komplikacjami przy słabiej kontrolowanej cukrzycy bez tych nowatorskich leków. W moim odczuciu punkt ciężkości przesunięty jest w stronę drogiego paliatywu, leków niepozbawionych przecież niepożądanych działań ubocznych. Ich działanie plejotropowe zostawmy na boku, bo wszyscy wiedzą, że to komercja. Oby odległe skutki ich stosowania nie okazały się równie niekorzystne, jak to się okazało w odniesieniu do glitazonów. Korzystny efekt synergistyczny leków inkretynowych z innymi grupami leków przeciwcukrzycowych łącznie z insuliną, stanowi dowód ich słabości i małej skuteczności w monoterapii za bardzo wygórowaną cenę. Gdyby akcenty w postępowaniu z chorymi z typem 2 cukrzycy były inaczej rozłożone, głównie w zakresie prewencji pierwotnej jak i wtórnej, a wymaga to innego ustawienia stratyfikacji celów (to, co postuluje prof. J. Drzewoski - częstsze i zdecydowanie regularne oznaczenia screeningowe (FPG, PPG, HbA1c) na poziomie lekarza rodzinnego, dałoby to wymierne korzyści samym chorym w ograniczaniu cukrzycopochodnego kalectwa i inwalidztwa, z drugiej strony zdecydowane zmniejszenie kosztów leczenia farmakologicznego. Mogę tylko wyrazić nadzieję, że znajdzie to swoje odzwierciedlenie w narodowym programie zwalczania chorób cywilizacyjnych w tym zespołu metabolicznego i cukrzycy typu 2, za czym pójdą konkretne pieniądze na: edukatorów prozdrowotnych, dietetyków, psychologów ze specjalizacją w zakresie zmian behawioralnych i uzależnień. W chwili obecnej, gdzie musimy przełamywać opory, co do zatrudnienia i dokooptowania do zespołu leczniczego pielęgniarki diabetologicznej (bo niby kto ją ma opłacać), to szanse na to, że innowacyjne leki przeciwcukrzycowe poprawią sytuację w specjalistce ambulatoryjnej są małe.