Leki śmieciowe i problematyczny paliatyw (leczenie objawowe - uśmierzenie dolegliwości)

Znamy aferę z benfluorexem wycofanym z rynku francuskiego w 2009 roku. Jeszcze w maju tego roku producent, za wiedzą aeropagu farmakologów klinicznych i stosownych władz, zachwalał swój Mediator, który miał rzekomo wpływ na metabolizm glukozy (udowodniony jedynie u szczurów i królików), u otyłych z hiperurykemią obniżał poziom kwasu moczowego we krwi o około 14%. Sprawa wydała się przypadkowo w momencie, gdy ktoś postanowił naruszyć zmowę milczenia.

Benfluorex opracowano i opatentowano już w 1968r. przez dobrych fachowców z Societe Francaise des Recherches Medicales, dopuszczony do obrotu w 1974r. Z początku był promowany przez małą firmę Biopharm, później przez holding Servier. Promowany był już wówczas jako lek przeciwko nadwadze związanej z cukrzycą. Dodatkowo wykazywał działanie hipolipemizujące, w zakresie regulacji stężeń trójglicerydów we krwi. Sprzyjał przełamywaniu oporności komórek na insulinę, a więc pośrednio korzystnie wpływał na glikemię, przy czym nie wykazywał bezpośredniego efektu betacytotropowego. Zmniejszał także poczucie głodu, stąd zastosowanie tego śmiercionośnego leku u osób, które powinny stracić na wadze ze względów zdrowotnych. Isomerid, Mediator, bo o takie nazwy handlowe tu chodzi, był sprzedawany jako lek anorektyczny o plejotropowym korzystnym działaniu. W tym świetle, jeżeli dzisiaj słyszę o plejotropowym działaniu gliptyn, to jest to w pewnym sensie czkawka tamtych wydarzeń. Z wielkim dystansem czytam, że dla przykładu gliptyny osłabiają apoptozę komórek beta i rewitalizują aparat wyspowy. Jeżeli jest tak dobrze, to dlaczego jest nadal źle, tam gdzie leki te są stosowane w większej skali dzięki refundacji?

Wspomniany Benfluorex tylko pozornie pozwalał walczyć z wykładnikami zespołu metabolicznego. Później dowiedziono, że organizm metabolizuje go w niebezpieczną substancję, norfenfluraminę, znaną ze swojego szkodliwego działania na zastawki serca. Przytwierdzając się na receptorach serotoniny 5HT2 sprzyja proliferacji fibroblastów zastawek sercowych doprowadzając je do zwłóknienia i nieszczelności, co z kolei prowadziło do niewydolności serca. Inne niepożądane działanie to tachykardia paroxysmalis (napadowe migotanie przedsionków). Preparatem powszechnie stosowanym w Polsce była dexfenfluramina (Isolipan) in caps a 0,015 po 60szt.– czy inne preparaty z fenfluraminą sprowadzane na tzw. import docelowy (Ponderax, Ponflural). Mamy w Londynie wyspecjalizowaną instytucję EMA (European Medicines Agency) i inne procedury europejskie wzajemnego uznawania. Zatem możemy teraz w Polsce nie bać się nowych benfluorexów? Jednak sumienie i rozum nakazują co innego. Po przystąpieniu do Unii Europejskiej, zaśmieconej setkami benfluorexów, to niebezpieczeństwo wzrosło. W Polsce ogłupianie lekarzy przez firmy jest posunięte tak daleko, że dla przykładu Bioparox (fusafungina) stał się sztandarowym przykładem kompromitacji polskiej medycyny. Leki śmieciowe na aktualnej liście refundacyjnej od 11.2012 są na szczęście nieliczne, ale poza refundacją to już „wolna amerykanka”. Czy fakt, że pioglitazon a 15 mg w połączeniu z metforminą nadal jest stosowany w USA to cnota, czy lekkomyślność? Leki tej grupy (niesławny rosiglitazon) pozostają bardzo blisko siebie i działają w oparciu o te same mechanizmy na poziomie molekularnym. To, że można te negatywne skutki niwelować zmieniając strukturę leku to prawda, na to potrzeba jednak co najmniej 15 - 20 lat spostrzegania klinicznego. Lek ten pomimo rejestracji w Europie, nie jest przez lekarzy przepisywany. Dlatego jak ktoś w rekomendacjach PTD mówi o tiozalidinedionach jednym tchem jako grupie leków stosowanych w 2 rzucie, np. w terapii 2 czy 3 lekowej, no to mija się z prawdą. Weźmy inny leki tak powszechnie stosowane w objawowym leczeniu neuropatii cukrzycowej obwodowej, przez wielu polskich lekarzy. Acidum lipoicum (acidum thiocticum) czy zespół witamin (benfotiamina). W Niemczech jest 24 preparaty acidum lipoicum, oczywiście nie są refundowane, a w Polsce już mamy suplementy z tą substancją i nikt nie musi płacić za problematyczny lek (ThioGAMMA 600 30 tabl.pow. - 88zł, a pakowana po 60 szt. -172 zł; BenfoGAMMA a 50mg 50 szt -34,40 zł, a 100szt. - 65 zł. W reklamowym folderze tych leków stoi napisane, że producent jest partnerem w leczeniu polineuropatii cukrzycowej i stopy cukrzycowej i posiada rekomendację PTD z 2011 roku z logo towarzystwa na awersie i napisem: rekomendowane przez PTD 2011. Dowiadujemy się od osób opiniotwórczych w diabetologii, że leczenie tymi preparatami ma znamiona nie paliatywu (w różnym stopniu uśmierzającego subiektywne dolegliwości chorego), ale przyczynowego w neuropatii cukrzycowej. Jakbyśmy nie byli pomni tego, że część badaczy uważa korzyść ze stosowania kwasu liponowego i benfotiaminy na poziomie placebo. Osobiście przekonałem się, że lek w wielu przypadkach polineuropatii cukrzycowej nie zadziałał, co naraziło mnie na wymówki i być może utratę zaufania ze strony pacjentów. W innych przypadkach połączenie z trójcyklicznym antydepresantem dało niewielką poprawę tylko w okresie stosowania leczenia. Inne niekonwencjonalne metody leczenia objawowego (masaże, elektroterapia, terapia laserowa) dawały lepszy efekt. Poczucie chorych było lepsze, bowiem w ten sposób unikali polipragmazji (błąd w leczeniu polegający na stosowaniu w tym samym czasie zbyt wielu leków). Pamiętajmy, że chory z typem 2 choroby cukrzycowej jest chory wielowątkowo i stosowanie zbyt wielu leków w tym samym czasie ewoluuje w stronę toksykologii. To bardzo częsty błąd lekarski, który przynajmniej częściowo ma swoje źródło w braku rozeznania, co chory w tym momencie i w jakiej ilości codziennie zażywa.