Moje rozgoryczenie – mimo wszystko „karawana jedzie dalej”

Polski system ochrony zdrowia jest jednym z najgorszych w Europie, charakteryzuje się wysoką liczbą zgonów i wzrostem zachorowań na choroby nowotworowe. W Europie polepsza się stan zdrowia obywateli, w Polsce ulega on pogorszeniu. Nie może być dobrze skoro ochrona zdrowia w Polsce jest od wielu lat niedofinansowana, a obowiązujący koszyk świadczeń gwarantowanych, finansowanych ze środków publicznych jest niedostosowany do możliwości Narodowego Funduszu Zdrowia.

To jest dzielenie biedy, coś w rodzaju „krótkiej kołdry”. Istnieje pilna potrzeba uchwalenia Ustawy o zdrowiu publicznym, która wyznaczyłaby kierunki polskiej ochronie zdrowia. Konieczne będzie wprowadzenie niewielkich dopłat za część gwarantowanych świadczeń zdrowotnych, stworzenie systemu pomocy finansowej dla osób, dla których dopłaty mogłyby stanowić barierę dostępu do świadczeń, stworzenie systemu dobrowolnych dodatkowych ubezpieczeń zdrowotnych, zwiększenie publicznych nakładów na służbę zdrowia do 8% PKB. Narzucana nam lekarzom biurokracja jest często niepotrzebna i niczym nieuzasadniona, odciąga nas od najważniejszego zadania, jakim jest leczenie pacjentów. Brakuje lekarzy i pielęgniarek, a w mojej specjalności diabetologii (tzw. specjalistka ambulatoryjna) zespół leczniczy jest ułomny (nie obejmuje edukatora w zakresie samokontroli i samoleczenia, rolę tę spełnia pielęgniarka diabetologiczna, której przeważnie w zespole nie ma, brak jest dietetyków i rehabilitantów ze specjalnością aranżowania codziennego leczniczego treningu mięśniowego). Nasze działania są ułomne, koncentrują się wokół „glukocentryzmu” (taki zastępczy fetysz) wymuszonego lekami, a nie jak być powinno metodami pozafarmakologicznym na pierwszym miejscu. Od wejścia Polski do Unii Europejskiej wyemigrowało 8 tys. medyków, ci co zostali wykonują zdumiewająco dużo, jednocześnie są karceni za niedostatki i niewydolność, bo przecież wszystko się należy z polisy ZUS, a pracownicy ochrony zdrowia mają po dawnemu służyć. Doradzam naszym pacjentom umiar, zrezygnowanie z siłowych postaw roszczeniowych – to droga do nikąd. Wszyscy jesteśmy tylko ludźmi po tej samej stronie bytu i musimy szukać kompromisu między tym co nierealne i niemożliwe, a tym co przy dobrej woli obu stron, przy wzajemnej relacji poszanowania jest do zrobienia. Mamy tylko 308 tyś. koleżanek pielęgniarek źle opłacanych, które harują, a z tego w najbliższych latach odejdzie na emeryturę  jeszcze 60 tyś. Tymczasem społeczeństwo starzeje się i średniego personelu będzie brakowało coraz bardziej dotkliwie. Poprawy wymaga limitowanie świadczeń, ich właściwa wycena i konkurencja. Itd.