Technokraci medyczni nie wychodzą spoza opłotków farmakoterapii

Postępowanie polegające na asekuracyjnym „ładowaniu” leków (polipragmazji) przeraża mnie. Odnieść można wrażenie, że dobro chorego nie jest najważniejsze. Nagminnym stało się np. w gorączce u cukrzyków podawanie profilaktyczne antybiotyków. Pytam - co to za profilaktyka? Staram się zrozumieć jak wiele i jak długo musiało się dziać złego w organizmie chorego, kiedy przychodzi do mnie po raz pierwszy z wieloprzyczynową i wielowątkową chorobą współczesnej cywilizacji. Powoli coraz bardziej stają mi się obojętne wyczyny mojego środowiska, tracę szacunek do Koryfeuszy z klinik, którzy mówiąc językiem naszych dzieci „rżną głupa” a ich rekomendacje, standardy i algorytmy to lipa. Słowem życie i ich myślenie życzeniowe rozmijają się zbyt często, aby mieć do nich zaufanie. Karygodne są nagminne praktyki tak zwanych osób opiniotwórczych w medycynie klinicznej dopuszczających się bezwstydnej reklamy konkretnych leków – nie substancji czynnej, podgrupy farmakoklinicznej, ale konkretnych leków fabrycznych. Nie można mieć do takich osób ani szacunku ani zaufania. Z wiekiem coraz bardziej skłaniam się ku medycynie naturalnej, jako conditio sine qua non dla medycyny oficjalnej. Interesują mnie psychosomatyczne powiązania medycyny alternatywnej z naukową oficjalną. Nie widzę tu sprzeczności, lecz istotne uzupełnienie. Aktualnie zajmuję się naturalnymi sposobami wzmacniania immunodefensywności przeciw infekcyjnej i przeciw nowotworowej i to na poziomie profilaktyki pierwotnej, to co najogólniej nazywa się tzw. zdrowym stylem życia. Nie ukrywam, że zdrowe odżywianie jest w sferze tych zainteresowań, nie wspominając już o codziennym, prozdrowotnym treningu wysiłkowym i oczyszczających głodówkach, czy półgłodówkach. Skuteczność tych ostatnich miałem okazje śledzić na tych moich pacjentach, których udało mi się skutecznie pozyskać do tej formy leczenia. Tutaj nie było niewypału, strzał w dziesiątkę. Opiszę to w następnych doniesieniach.