Folwark zwierzęcy

Oto „góra zrodziła mysz”. UE ostrzega. Wielki skandal zamiast cyfryzacji. Minister Arłukowicz siedzi na kolejnej tykającej bombie. Pada projekt za 712 mln zł ze środków unijnych. Centrum Systemów Informacyjnych Ochrony Zdrowia miało przygotować informatyczną rewolucję w administrowaniu służbą zdrowia. Na razie lipa, jak już wcześniej opiniowałem w doniesieniu pt: Moja krytyka działań prezesa PTD prof. Leszka Czupryniaka. Co z prototypowym zintegrowanym systemem internetowego konta pacjenta sygnowanym przez chorą od zarania instytucję MZ jaką jest CSIOZ, co z cyfryzacją naszych gabinetów i budową de novo zintegrowanego systemu?

Afera z lewymi rentami. „Leczył lekarz, którego nie widziałem”. Za dokumentację lekarską, dzięki której miałem dostać rentę zapłaciłem 5 tys. zł łapówki- zeznał we wtorek przed sądem świadek Andrzej Z.

Opole. Żaden z bohaterów tej historii nie złamał przepisu, wszyscy zachowali się zgodnie z obowiązującymi w zakładach opieki zdrowotnej procedurami. Tylko gdzie podziało się dobro pacjenta? Pani Anna 75 lat - wychodzi z domu na drobne zakupy. Potyka się na chodniku, upada. Idzie obolała do Szpitala Wojewódzkiego przy Katowickiej. Tam jednak w sposób uprzejmy acz stanowczy zostaje poinformowana, że ostry dyżur tego dnia pełni Wojewódzkie Centrum Medyczne przy ulicy Witosa i tam właśnie powinna się udać. Starsza pani nie bardzo wie co robić, nie ma siły „udać się” na drugi koniec miasta a ręka coraz bardziej boli. Na Witosa ostry dyżur rzeczywiście mają, co skutkuje tym, że starsza pani z zięciem czekają na przyjęcie przez lekarza trzy godziny. Prześwietlenie, diagnoza: złamanie kości nadgarstka, gips, zalecenie: za tydzień do kontroli tu, na Witosa lub na Katowickiej. Po tygodniu mieszkająca w pobliżu szpitala przy Katowickiej pani Anna idzie do wymaganej kontroli. Niestety słyszy, że najpierw musi przedstawić odpowiednie skierowanie z Witosa gdzie ją opatrzono po upadku. Pacjentka zostanie zarejestrowana, ale skierowanie trzeba dostarczyć jak najszybciej. Zięć wsiada w samochód i jedzie do WCM. Niestety, nie możemy wystawić skierowania, bo jeden oddział ortopedyczny nie może wystawić skierowania na inny oddział ortopedyczny. Proszę pojechać do lekarza pierwszego kontaktu, on wystawi skierowanie. Zięcia zęby bolą od zgrzytania, ale jedzie do przychodni w centrum miasta gdzie swojego lekarza rodzinnego ma teściowa. Dostaje skierowanie. Teściowa zostaje przyjęta. Ręka goi się dobrze. Z całej tej historii usuwamy zięcia. Kobieta zdana na siebie, zdezorientowana, kilkakrotnie odsyłana z jednego końca Opola na drugi a to z powodu grafiku dyżurów, a to z powodu urzędniczych, formalnych wymogów. Czyli z powodów dla niej zupełnie niezrozumiałych. Tłukąca się autobusem z obolałą spuchniętą ręką, którą nawet nie byłaby w stanie przytrzymać się przy wsiadaniu czy wysiadaniu. Taksówka nie wchodzi w grę.

A gdyby tak kierować się empatią? Można było starszą panią przyjąć od razu przy Katowickiej bez względu na to, czy był tam wtedy dyżur czy nie, choćby z uwagi na jej słuszny wiek i cierpienie. Wiadomo, że do kontroli w poradni potrzebne jest skierowanie, można je było albo od razu przy wizycie przy Witosa wystawić albo przynajmniej poinformować starszą panią i jej zięcia o tym, że trzeba je do czasu kontroli zdobyć u lekarza rodzinnego. Obydwa szpitale mogły się między sobą porozumieć, żeby starsza pani nie musiała w tym stanie peregrynować po Opolu.

Dalej, niepokoi likwidacja poradni specjalistycznych w szpitalach wojewódzkich i dyspersyjne przyznawanie kontraktów małym podmiotom w terenie, gdzie limit godzinowy przyjęć specjalisty jest za duży w stosunku do miejscowych potrzeb. Dla przykładu: Szpital w Lesznie zamknął 16 z 23 swoich poradni specjalistycznych. Chyba, że chodziło o wygenerowanie wędrówki ludów.

W 2010 roku do rzecznika praw pacjenta wpłynęło 28 735 skarg z całej Polski. Nie jest źle mówi Krystyna Kozłowska, rzecznik praw pacjenta. Nieuprzejmy lekarz, który postępuje nieetycznie na pewno częściej popełnia błędy. Kiedy jestem uprzejmy wobec chorego, to zwykle jemu też nie wypada być niemiłym. Z drugiej strony nie mogę być służalczym, kiedy ktoś mnie źle traktuje. Potrafię uprzejmie, ale ostro odparować, także w urzędach. Nieuprzejmy lekarz to także doprowadzony do ostateczności, wymęczony i zapędzony w kozi róg zwykły człowiek, który wreszcie nie wytrzymuje tego wszystkiego. Wymęczony i upokorzony lekarz staje się mniej cierpliwy i mniej uważny w pełnieniu swych obowiązków.

Pan prezes PTD powinien nas specjalistów wspierać w dążeniu do standaryzacji czasu przeznaczonego dla pacjenta, w walce o godziwe wynagrodzenie (wycena wizyty za minimalną ilość punktów to żenada). Czy Panu, Panie prezesie w pańskiej pracy ambulatoryjnej (nie wyobrażam sobie, aby lekarz tej klasy nie konsultował chorych w poradni przyszpitalnej) dogadza tak ciężka praca, na tak upokarzająco niskim poziomie płacy? Koryfeusze medycyny specjalistycznej w Polsce starają się za wszelką cenę uchodzić za tzw. osoby opiniotwórcze w swojej specjalności i do znudzenia epatują nas standardami dla głupków albo nowościami, które już dawno przebrzmiały. Litości, błagam. Nieetycznym jest i wielce nagannym uzurpować sobie prawa reglamentacji wiedzy za ciężkie pieniądze. Vide - całe to targowisko próżności z wysoko płatnymi zjazdami dla wtajemniczonych i konferencjami, gdzie wpłata daje tzw. punkty edukacyjne. Przypominam i odsyłam do przysięgi Hipokratesa czy codziennej modlitwy lekarza. Przestałem uczęszczać na te spędy po kilku doświadczeniach. Znałem temat, przygotowałem się solidnie. Natychmiast pojawiły się pytania, co, do których chciałem usłyszeć opinię wykładowców. Doszło do tego, że formułowałem je krótko i zwięźle na piśmie wręczając przewodniczącym przed sesją. Niestety, łatwo zasłonić się brakiem czasu, pomimo, że dyskusja jest o wiele ciekawsza niż samo wyłożenie tematu. Do dzisiaj mam w zasobach kilkadziesiąt pytań bez odpowiedzi do wysokich specjalistów. Pogratulować dobrego samopoczucia i całkowitego odrealnienia od tak zwanej prozy dnia codziennego specjalisty w Polsce.

Zalecenie NRL jest takie, że lekarz powinien planować na badanie pacjenta minimum 15 min z modyfikacjami w niektórych specjalnościach. Dla przykładu w diabetologii gdzie podczas pierwszej wizyty trzeba zbadać także śmierdzące nogi chorego (bo się nie spodziewał), 30 minut to minimum. Niech Pan Prezes dotrze zimą do gotowości zbadania tych zakutanych szmatami nóg mało sprawnych ludzi w ciągu 5 minut. Idę o zakład, że przy pańskiej czynnej pomocy nie uda się to w ciągu 5 minut. Tkwimy w szambie sięgającym pod sama zadartą kozią brodę, marząc sobie dzielnie o lataniu, jakie proponuje nam miłościwie panujący Prezes PTD. Itd. itp.

Niestety nepotyzm jest zjawiskiem częstym nie tylko na łódzkim Uniwersytecie Medycznym, ale również w całym polskim środowisku medycznym. Znam wiele klinik i oddziałów gdzie dzieci pracują razem ze swoimi rodzicami czy bliskimi krewnymi szefami. Jako beztalencia przyjmują po nich schedę. Nie radzą sobie i ciążą kulą u nogi. Zespół pod takim kierownictwem nigdy nie będzie ptakiem wysokich lotów. Przykre jest to, że osoby, które rzeczywiście reprezentują sobą wysoki poziom nie mają szans na etat, który przeznaczony jest dla córeczki, synusia, zięcia, wnuka, męża itd. Nepotyzm to zresztą nie tylko przypadłość medycyny, można go spotkać w Polsce wszędzie. Na dzisiaj dosyć!